Aktorzy lwiego teatru
Jak pisaliśmy miesiąc temu okres świąteczny sprzyja kryzysom w mediach. Od 27 grudnia wiele instytucji, firm i osób znalazło się w strefie kryzysu wywołanego przez publikację „Przychodzi Rywin do Michnika”.
W mniejszym lub większym stopniu sprawa dotknęła lub nadal dotyka: Lwa Rywina, Premiera, SLD, Prokuratora Generalnego, Sejmową Komisję Kultury, Polsat, Telewizję Polską (zwłaszcza jej prezesa Roberta Kwiatkowskiego), KRRiTV (zwłaszcza jej Sekretarza Włodzimierza Czarzastego i byłego członka Andrzeja Zarębskiego), CANAL+ (w którym Lew Rywin zajmował eksponowane stanowisko), no i – oczywiście – samą Agorę, wydawcę „Gazety Wyborczej”.
Wszystkie te osoby i instytucje stanęły wobec faktu lub groźby znacznego pogorszenia swego wizerunku wskutek wzmożonego zainteresowania mediów i negatywnych publikacji. Przyjrzyjmy się niektórym aktorom tego spektaklu, jaką przyjęli taktykę przeciwdziałania medialnemu kryzysowi.
Agora – rozgrywający
To „Gazeta Wyborcza” wywołała burzę, choć niby wszyscy o wszystkim już dawno wiedzieli. Artykuł z 27 grudnia udowodnił jak ogromną siłę ma w Polsce ta gazeta. Mimo tego, że historia z ofertą łapówki miała miejsce pół roku temu, nagłośniona z hukiem na koniec roku przesłoniła wszystkie inne sprawy, w tym… wizerunkowy kryzys, wobec jakiego „Gazeta Wyborcza” stanęła w połowie grudnia po zarzutach „Rzeczpospolitej”, że pismo Michnika uczestniczy w akcji lobbingowej Orlenu przeciwko biopaliwom. Inne media wskazywały na niejasne intencje „Gazety Wyborczej” wytykając dziennikowi np., że z publikacją zwlekała pół roku niby prowadząc dziennikarskie śledztwo, którego, co oczywiste, w ogóle nie prowadzono.
Obecnie taktyka „GW” opiera się na dwóch aksjomatach:
- sam dziennik nie robi nic (żadnego śledztwa) ograniczając się do relacjonowania, co się dzieje wokół sprawy, publikując opinie, komentarze itp., za to wszystko ze swoistym logo towarzyszącym serii publikacji od pierwszego artykułu (wąż z głową lwa i jabłkiem w pysku)
- konsekwentna ochrona premiera poprzez podkreślanie, że „GW” nie widzi w próbie jej przekupienia aktywnego udziału premiera
Premier – tańczący z wilkami
Mimo starań „Gazety Wyborczej” to właśnie wizerunek Szefa Rządu, nie licząc Lwa Rywina, wydaje się najbardziej nadszarpnięty całą aferą. Dba o to przede wszystkim opozycja domagając się wyjaśnienia roli Premiera w tej sprawie, co chętnie nagłaśniają media. W efekcie premier był jedną z pierwszych osób przesłuchiwanych przez prokuratora. Poważna sprawa! Pamiętacie Clintona przez Wielką Ławą w sprawie Lewinsky?
Poza tym sam szef rządu wydatnie przyczynia się do osłabienia swego wizerunku zmieniając co rusz swą taktykę i klucząc w relacjach z mediami poszukującymi wszelkich informacji na temat afery jak zgłodniałe wilki. I tak premier m.in.:
- starał się sprawę lekceważyć
- zaprzeczał, czemu się tylko dało zaprzeczyć
- zrzucał wszystko na Lwa Rywina sugerując jego chorobę psychiczną
- zmienił politykę na otwartość (decyzja o poddaniu się przesłuchaniu prokuratorskiemu)
- odsuwał zainteresowanie od siebie odsłaniając kulisy poprzez publikację prywatnego listu Lwa Rywina do niego itd.
Co się spojrzy do gazet, to taktyka premiera co rusz się zmienia. Jest więc…chaotyczna. To typowe zachowanie w kryzysie, do którego nie jest się przygotowanym. Brak zdecydowanej linii komunikowania realizowanej przez szefa rządu i jego ludzi. Brak prostych i zdecydowanych Kluczowych Przesłań, które do połowy stycznia wciąż się zmieniają.
Lew Rywin – bohater negatywny
W najgorszej sytuacji (są taśmy!) i najgorsza taktyka (wieża milczenia). Tak naprawdę właściwie nikt nie wie o co tak rzeczywiście w tym wszystkim chodzi, ale jeden pewniak jest – Rywin jest zdecydowanie be! I to nieważne, czy jest psychicznie niezrównoważony, jak chciałby premier i jego rzecznik, czy rzeczywiście był posłańcem, czyimkolwiek – premiera, odłamowej grupy SLD, szefa telewizji publicznej, czy też prowokatorem. W każdej z tych ról jest głównym bohaterem negatywnym. Jedyny złapany z ręką w nocniku (taśmy Michnika). A nie musiało i nadal nie musi tak być! Milcząc jak grób Lew Rywin konsekwentnie pozwala bowiem, by wylewano na niego dowolny kubeł pomyj. Nie przedstawia zupełnie swojej historii pozwalając swój wizerunek kształtować wszelkim swoim przeciwnikom. Mówi się, że nie może mówić i musi pogodzić się ze starą zasadą, że przy złych wieściach to posłańca pozbawia się głowy. Być może. Ale jeśli chce wrócić do jakiegokolwiek życia publicznego i powstrzymać swą śmierć publiczną to wcześniej, czy później musi przemówić przedstawiając swoją historię, jakąkolwiek by była. Im później, tym gorzej. Jeśli tego nie zrobi – straci nie tylko prezesurę CANAL+. Optymalny ruch – duży wywiad w „Rzeczpospolitej” na jego warunkach. „Rzeczpospolita” to poważny tytuł a pójdzie na warunki Rywina, bo chętnie włączy się do gry zwłaszcza jako przeciwwaga dla „GW” z którą ostro drze koty od połowy grudnia.
Robert Kwiatkowski i Andrzej Zarębski – piskorze
To ci dwaj panowie byli najpoważniejszymi kandydatami na zleceniodawców Rywina według pierwszego tekstu „Gazety Wyborczej”. Ich taktyka była diametralnie różna od przyjętej przez Lwa Rywina i okazała się nad wyraz skuteczna. Gdyby, jak Rywin, nabrali wody w usta i zamknęli się w wieży milczenia – mieliby szansę na stworzenie z nim grupy bohaterów negatywnych. Od razu jednak odpowiedzieli na ewentualne zarzuty publikując swoje stanowiska, w tym konkretne fakty i interpretacje, już w pierwszym materiale „Wyborczej”. Szef publicznej telewizji zrobił to wprawdzie jakby z obrzydzeniem (odpowiedzi pisemne na pytania „GW” z polemiką wobec wcześniejszych tekstów tego dziennika na temat kierowanego przez niego molocha), ale na czas i efektywnie. W ten sposób obaj skutecznie odsunęli od siebie większość podejrzeń i szybko przestali być głównymi aktorami tego spektaklu. To tak się działa w kryzysie!
SLD – jumbo jet bez pilota
Rywin na taśmach Michnika twierdzi, że jest posłańcem „grupy, która trzyma władzę”. „To wcale nie jest jednoznaczne, że chodzi o nas” – sugerują członkowie SLD i udowadniają na co dzień, kto tak naprawdę trzyma władzę. Na przykład. z samobójczą wręcz determinacją wymusili, by w składzie sejmowej komisji śledczej w sprawie Rywina było: po jednym członku każdej partii obecnej w parlamencie i… czterech członków SLD. Wydaje się dziś niemożliwe, by komisja ta mogła wiarygodnie oczyścić SLD z podejrzeń, natomiast owa determinacja niesie przesłanie, że SLD jednak ma coś do ukrycia. Ustalenie takiego składu komisji świadczy wprawdzie o dużej sprawności politycznej tej partii, ale pod względem wizerunkowym jest zupełnie odwrotnie. Przede wszystkim organizacja ta popełnia podstawowy błąd komunikacji kryzysowej – nie zapewnia spójności przekazu, nie przemawia Jednym Głosem. To bardzo ważne w kryzysie. Właściwie co członek SLD to inny głos w tej sprawie – począwszy od powtórzeń tezy o chorobie psychicznej Lwa Rywina (Michał Tober), poprzez wyrażanie przekonania, że wszystko i tak rozejdzie się po kościach (Józef Oleksy) po sugerowanie, że całą aferę inspiruje… były członek SLD Aleksander Kwaśniewski (Jerzy Jaskiernia). Ta formacja jest rzeczywiście w kryzysie! Taki chaos komunikacyjny panuje też w innych sprawach, np. komunikowane są zupełnie sprzeczne stanowiska różnych członków SLD wobec wysokości składek na opiekę zdrowotną. Chaos taki i dezorganizację trafnie ujęła Monika Olejnik pytając w piątek 10 stycznia na antenie Radia Zet Marka Dyducha, Sekretarza Generalnego SLD: „Czy leci z wami pilot?”
POLSAT – panna do wzięcia
Domniemana łapówka miała ułatwić Agorze zakup POLSATu. Stacja ta w całej sprawie też nabrała wody w usta ograniczając się do relacji z całej afery w programach informacyjnych. Dopiero w poniedziałek 13 stycznia w wywiadzie dla „Życia Warszawy” Zygmunt Solorz Oświadczył, że POLSAT nie jest obecnie na sprzedaż, choć rozglądał się za nabywcą. Brak szybkiej reakcji POLSATu na publikację „GW” był wyraźnym sygnałem, że ta panna jest do wzięcia, byleby ktoś ją chciał. POLSAT nie miał nic przeciw temu, że stał się przedmiotem handlu bez swego udziału a wszyscy zainteresowani (w tym widzowie POLSATu) otrzymali przesłanie – POLSAT zmieni właściciela, a więc zmieni się sam POLSAT. To raczej nie wpłynie na wzrost wartości tej stacji. Na całej aferze i milczeniu POLSATu zyskuje więc przyszły nabywca tej stacji, np. …Agora.
CANAL+ – Piłat
Lew Rywin powszechnie kojarzony jest ze swymi aktorskimi kreacjami rosyjskich gangsterów w polskich filmach sensacyjnych. W sferze biznesu – z CANAL+. Milczenie Rywina (nie licząc ujawnienia przez Millera prywatnego listu) zostało dotąd przerwane tylko raz – w oficjalnym komunikacie na temat rezygnacji Lwa Rywina ze stanowiska Prezesa Telewizyjnej Korporacji Partycypacyjnej, głównego właściciela CANAL+. Prosty, dobry, mądry ruch. „Nie chcemy i nie mamy z tym nic wspólnego” – zdaje się mówić CANAL+, dobitnie i wyraźnie, ale bez histerii. W ten sposób skutecznie wychodząc ze strefy objętej kryzysem. Czego życzyć można wszystkim, którzy są w tę sprawę uwikłani a nie mają nic na sumieniu.